28 listopada

#193. Najgorsze dopiero nadejdzie - Robert Małecki




TytułNajgorsze dopiero nadejdzie
AutorRobert Małecki
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Liczba stron: 408
Data wydania: 28 września 2016
Cena katalogowa: 36,90 zł


Mam wrażenie, że jesień tego roku jest wyjątkowa dla wszystkich książkoholików, a szczególnie tych po uszy zakochanych w kryminałach. Lasy w grzyby nie obrodziły, ale za to rynek wydawniczy zaskoczył kilkoma bardzo udanymi debiutami! Najgorsze dopiero nadejdzie Roberta Małeckiego było wielką zagadką, bo była to książka trochę widmo - z jednej strony piszą o niej jak o prawdziwym hicie, a z drugiej nigdzie jej nie widać.

Ostatnim zleceniem Marka Benera - toruńskiego dziennikarza - jest przygotowanie reportażu ze spalonego domu. Okazało się, że w pożarze zginął dawny znajomy Benera. Zrozpaczona wdowa - a przy okazji była narzeczona dziennikarza - kontaktuje się z nim prosząc go o pomoc, jednak niedługo po tym znika bez śladu. W bohaterze odżywają dawne wspomnienia, problemy osobiste zaczynają się kumulować, a teraz dochodzi jeszcze kryminalna gra, w którą zostaje mimowolnie uwikłany.

Najgorsze dopiero nadejdzie nie jest klasycznym kryminałem. Autor postarał się, aby jego debiut był wyjątkowy i widać gołym okiem, że wiele poświęcił na jego dopracowanie. Poza samą zagadką kryminalną pojawiają się wątki sensacyjne, które czasami nawet przeważają, nie wspominając o dreszczykach, które zapewniły nutki thrillera. Początkowo było mi bardzo trudno wgryźć w fabułę, która jak na złość wydawała się bardzo mozolnie wlec, ale w którymś momencie nasza znajomość zaskoczyła, a ja nie mogłam się oderwać od książki - całe szczęście. Z czystym sumieniem mogę się przed Wami przyznać, że gdybym nie wiedziała, że ta powieść jest debiutem, to nigdy bym się tego nie domyśliła po samej fabule. Treść co prawda spisana została prostym językiem, ale zawiłości i nieprzewidywalność fabuły w ogóle nie wskazują na to, że Małecki nie ma na koncie zacnego dorobku literackiego. A otwarte zakończenie doprowadziło mnie do szaleństwa, bo już - jak najprędzej - chciałam wiedzieć co się dalej działo…

Bohatera głównego - Marka Benera - nie polubiłam od razu, potrzebowałam trochę czasu na to, aby przekonać się, że nie jest kolejną płytką i nic nieznaczącą osobą. Okazało się, że fajny z niego facet tylko szkoda, że życie na każdym kroku bardzo go doświadcza i ciąży na nim widmo przeszłości. Z jednej strony bagaż życiowy Benera jest czymś, co urozmaica jego postać, jednak odnoszę wrażenie, że jest odrobinę schematyczny - znaczna większość bohaterów powieści kryminalnych została naznaczona przez życie, przez co też ich czyny są odważniejsze albo, w zależności od tego jak kto to odbiera, bardziej bezmyślne. Marek jest bardzo wyrazisty i co najważniejsze - rozwiązanie zagadek nie przychodzi do niego samo we śnie ani na jawie, a facet ciężko pracuje na dojście do celu.
Ten debiut spokojnie mogę uznać za jeden z najlepszych, które pojawiły się w tym roku na rynku wydawniczym, a może nawet jeden z lepszych, które w ogóle miałam okazję czytać. Fenomenalnie wciągająca fabuła i rozbudowane postaci są dowodem na to, że Małecki zna się na rzeczy. Miejscowe wodolejstwo zupełnie mnie nie zniechęciło.
Mam też cichą nadzieję, że autor sprosta wyzwaniu, które sam przed sobą postawił i jego kolejne książki będą jeszcze lepsze! 



4 komentarze:

  1. Świetnie, że Ci się podobała, bo dostanę tę książkę na Gwiazdkę. :D Musiałam ją sobie zamówić u Mikołaja ze względu na miejsce akcji - pochodzę z Torunia, tak że nie było mowy o niezapoznaniu się z tą powieścią. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kupiłaś mnie. Po raz kolejny. Kiedy ja to wszystko przeczytam?

    OdpowiedzUsuń
  3. Najlepszy debiut powiadasz? :) No to może warto się skusić :D Tytuł brzmi zachęcająco :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada się ciekawie. Ja też nie lubię takich oklepanych bohaterów z bagażem życiowym. Od razu wiadomo czego się po nich spodziewać.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.