18 października

#179. Damy we fiolecie - Marcin Majchrzak




Tytuł: Damy we fiolecie
Autor: Marcin Majchrzak
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba stron: 322
Data wydania: 29 czerwca 2016
Cena katalogowa: 33,00 zł


Gdyby nie to, że odezwał się do mnie autor i poprosił o zrecenzowanie jego debiutu, nigdy bym nie sięgnęła po tę książkę. Często, decydując się na jakąś powieść, sugeruję się jej okładką. To właśnie one oddają klimat pozycji i jednocześnie stanowią pewną zapowiedź tego, co czai się na ich stronach. W tym przypadku, widząc mrocznego jeźdźca otoczonego mgłą, pomyślałam, że to musi być fantastyka. Wiele się nie pomyliłam – bo wątki fantastyczne rzeczywiście się pojawiły – ale sama okładka okazała się niemal zupełnie nie związana z fabułą powieści.
Mrobus jest państwem-miastem, którego społeczeństwo tyranizowane jest przez aktualnie rządzącą cesarzową Segvinę. Jej sposoby panowania nad spokojem w Morbus są bardzo brutalne, jednak to nie staje na przeszkodzie Lockowi – złodziejaszkowi, okradającemu przypadkowe mieszkania – w dalszym zarabianiu na życie, ani Alenie, która po utracie pracy coraz usilniej próbuje zdetronizować cesarzową. Tym razem ani Lock ani Alena nie mają szczęścia. 


Ciężko jest napisać cokolwiek o książce z gatunku, po który sięga się bardzo rzadko, bo nawet nie wiadomo na co powinno się zwrócić przy niej uwagę. Dlatego tym razem skupię się na zaletach i wadach książki – oczywiście będzie to moja subiektywna opinia. Pozwolę sobie też na nieco inną formę recenzji, która może ułatwi Wam podjęcie decyzji, czy sięgnąć po ten debiut.



Humor autora – w czasie lektury niejednokrotnie parskałam śmiechem.
Marcin ma specyficzny humor, który pewnie nie będzie każdemu odpowiadał, ale myślę, że wraz z kolejnymi przeczytanymi stronami książki czytelnik zacznie do niego przywykać i ostatecznie mu się on udzieli. U mnie nie było takiego problemu, od razu zostałam porwana przez zabawne teksty wciskane wszędzie gdzie popadnie, bez względu, czy jest to zwykła rozmowa bohaterów, czy chwila ścięcia. Lekko ironiczne i miejscami głupawe teksty sprawiają, że czytanie tej pozycji stają się radochą.

Luźny styl i kreatywność w fabule.
Łatwy i prosty język sprawia, że książkę czyta się bardzo szybko. Ewidentnie widać, że Majchrzak nie napisał książki tylko po to, żeby pochwalić się czytelnikom bogatym i wygórowanym słownictwem, ale żeby sprzedać im cząstkę siebie samego, swojej radochy. Czytając Damy w fiolecie odnosiłam wrażenie, że autor dobrze się bawił przelewając swoje myśli na papier. Samo przedstawienie fabuły wydało mi się bardzo kreatywne – dużo się działo, wszystko wizualnie idealnie mi się zgrywało, autor nie pogubił się w swoich wątkach.



Okładka – totalna pomyłka.
Wykonana z materiału przyjemnego w dotyku, na której zostają wszystkie możliwe odciski. Niefajnie. Zupełnie nie zgrywająca się z książką, odstraszająca potencjalnego czytacza, który nie gustuje w fantastyce. Niefajnie razy dwa.

Nie mój klimat.
Większych zarzutów nie mam do autora – książka jest bardzo przyzwoita i z czystym sumieniem mogę Wam ją polecić, ale zalecam sięgnięcie po nią osobom, które lubią średniowieczne i lekko fantastyczne klimaty. Niestety to nie była moja bajka, chociaż przez książkę przebrnęłam, a dzięki śmieszkom autora było nawet fajnie.


Damy we fiolecie to książka jak na moje oko specyficzna. Humor autora zdecydowanie mnie przekonał do przebrnięcia przez tę pozycję, jednak średniowieczny klimat, w który wpasowana została fabuła wydarzeń, nie bardzo mi pasował. Sądzę, że wszyscy, który uwielbiają w książkach połączenie wątków fantastyki i historii, odnajdą się w debiucie Marcina Majchrzaka.


Za egzemplarz dziękuję autorowi

2 komentarze:

  1. Fantastyka nie dla mnie, ale już ze średniowieczem to tak, a jak jeszcze jest humor to może kiedyś w wolnym czasie po nią sięgnę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałam książkę i że lubię takie tematy to mnie się bardzo podobała,napisana z humorem,chętnie poczytam nastepne które autor napisze. Ja od siebie polecam książkę .

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.