09 sierpnia

#154. Motylek - Katarzyna Puzyńska



Tytuł: Motylek
Autor: Katarzyna Puzyńska
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Liczba stron: 608
Data wydania: 6 lutego 2014
Cena katalogowa: 36,00 zł


Serce mi pęka na miliony kawałeczków, kiedy myślę o tym, że zaraz będę musiała wylać swoją frustrację i skrytykować książkę, do której podeszłam z takim zapałem, z ogromną radością. Znajomi obiecali mi, że to będzie książka, która mnie zachwyci, seria, którą pokocham. Niestety, nic z tego. Z bólem serca stwierdzam, że jako jedna z niewielu odrzucam kolejne tomy serii o Lipowie i ogólnie przygodę z książkami Kasi Puzyńskiej, na okoliczność pojawienia się jakiegoś innego cyklu.

Na skraju jednej z maleńkich mazurskich wiosek znalezione zostają zwłoki zakonnicy. Do akcji szybko wkraczają miejscowi policjanci, którym z początku wydaje się, że zakonnica została potrącona przez samochód, jednak później okazuje się, że została zamordowana. Kilka dni później ginie kolejna osoba, a śledztwo zaczyna robić się coraz cięższe i trudniejsze dla lokalnej policji. Najważniejszym elementem układanki stała się przeszłość zakonnicy.

Jeżeli mam być całkowicie szczera – styl Kasi Puzyńskiej okazał się dla mnie zdecydowanie za bardzo rozwleczony, przez co sama intryga kryminalna przestała wzbudzać moje zainteresowanie – za mało kryminału w kryminale. Niestety, również wątki obyczajowe – wszelkie miłostki, związki i relacje damsko-męskie – dodatkowo wydłużały mi fabułę. Rozumiem, że część z nich była konieczna, ale autorka tak nafaszerowała pierwszy tom serii komplikacjami międzyludzkimi, że dla mnie to właśnie one odgrywały pierwsze skrzypce, a same zabójstwa i tajemnica mordercy spadła na dalszy plan. Z jednej strony mam wrażenie, że Puzyńskiej właśnie o to chodziło, żeby w bardzo wyraźny i charakterystyczny sposób przedstawić  styl bycia i życia mieszkańców wsi, ale z drugiej strony za bardzo zdominowały one fabułę. Intrygi kryminalnej jak dla mnie żadnej nie było i prawdopodobnie przez uśpioną czujność i nie pozwalanie na zwodzenie się na manowce prawie udało mi się wytypować zabójcę.

Książki Puzyńskiej wydają się być kierowane do szerszego grona odbiorców i niestety, podobnie jak w przypadku Mrozowych książek, pojawiają się pojedyncze angielskie słówka w tekście, które równie dobrze mogłyby być zastąpione polskimi odpowiednikami (ja mimo że nie mam problemów z angielskim, bardzo nie lubię takiego montowania zagranicznych słówek w polską fabułę, a tym bardziej polską wieś). Jednak zmierzam do tego, że młodemu czytelnikowi prawdopodobnie nie sprawi to żadnego problemu, większość pewnie tego nie zauważyła, jednak dla starszej osoby, może stanowić to kłopot – a domyślenie się znaczenia słowa z kontekstu zdania też nie jest banalnie proste.

Jeżeli chodzi o bohaterów – większość z nich była wkurzająca jak mało gdzie. Weronikę miałam ochotę rozszarpać już od pierwszych stron i wcale nie stanowiło to elementu rozrywkowego, a dodatkowo uprzykrzyło mi czytanie tej książki. Wiejska społeczność, do której dołącza Weronika, jest dość specyficzna, rządzi się zupełnie innymi priorytetami niż ludność miejska i ma zdecydowanie inne podejście do pewnych życiowych kwestii. Najważniejsze różnice Puzyńska idealnie wplotła w osobowości bohaterów Motylka, co z jednej strony było zaletą – bo świadczy o tym, że umiejętnie rozróżnia klasy społeczne, a jeszcze dodatkowo podkręciła te odmienności i sprawiła, że są one jeszcze bardziej widoczne – ale z drugiej strony głupota i życiowa ślepota tych bohaterów aż mnie bolała. Mam też wrażenie, że autorka bardziej skupiła się na pokazaniu czytelnikowi konkretnych relacji między ludzkich czy właśnie różnic w społeczeństwie, a zapomniała nadać bohaterom jakieś bardziej konkretne osobowości – zdarzało się, że postacie same oświadczały czytelnikowi jakie są, jaki mają charakter, żeby on nie musiał się trudzić i odczytywać tego z pomiędzy wierszy.

Dodatkowo denerwujące było wielokrotne powtarzanie stopni policyjnych, w zasadzie za każdym razem, jak gdzieś któryś z porządkowych miał się pojawić. I wspomnę o błędzie, a może bardziej niedopatrzeniu, autorki – jak to możliwe, że policjanci nie zauważają, że zakonnica została zamordowana – szczególnie, że pojawiają się bardzo charakterystyczne i jednoznaczne uszkodzenia ciała?
Kryminał przyćmiony obyczajówką, rozciągnięty do granic możliwości, przez co niestety stracił swój charakter i intrygi stały się niemal niezauważalne. Autorka jednak ma ogromne umiejętności obserwacji i trafnie zaznaczyła różnice w społeczeństwie. Bohaterom niestety zostały odebrane dusze, przez co miałam wrażenie, że są pustymi osobami. Dla mnie spotkanie z tym kryminałem było prawdziwą męczarnią – to jedna z tych książek, które mogłabym wykorzystywać jako środek nasenny przyspieszający zaśnięcie nawet w miejscu publicznym i na stojąco. Do książek Puzyńskiej nie wrócę, a przez to mam też wątpliwości do książek Bondy, chociaż całkiem możliwe, że to po prostu nie był jej czas. Większości z Was mimo wszystko pewnie bym ją poleciła, chociaż mnie osobiście bardzo zmęczyła.

21 komentarzy:

  1. Nie czytałam jeszcze żadnej powieści pani Puzyńskiej, jednak zaniepokoiłaś mnie tym rozwlekłym stylem Autorki. Nie lubię czegoś takiego w książkach..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niestety nie lubię, dlatego na kolejne części tej serii się już nie zdecyduję...

      Usuń
  2. Puzyńska jeszcze przede mną :) Ciekawa jestem, bo większość opinii jest pozytywna ;) A Bonda mnie też znudziła...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie, ja się za bardzo zachęciłam pozytywnymi opiniami! A Bondę jednak też wolę omijać z daleka ;)

      Usuń
  3. Powieści pani Puzyńskiej jeszcze przede mną :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby Twoje wrażenia po lekturze były lepsze niż moje ;)

      Usuń
  4. A mnie się za to Motylek bardzo podobał, połknęłam na dwa razy - właśnie szukałam jakiegoś kryminału rozwiniętego o wątek obyczajowy, by móc bardziej wczuć się w bohaterów, trochę z nimi pożyć, i tutaj to znalazłam. Szkoda, że Ci nie podeszło. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no właśnie szkoda, ale dobrze, że chociaż Tobie się podobało :)

      Usuń
  5. Osobiście wolę Puzyńską od Lackberg. Podobny styl pisania, ale jednak Lackberg irytuje dużo bardziej. Nie uważam tych książek za wspaniałe polskie kryminały, ale od czasu do czasu lubię poczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lackberg mam na półce, jeszcze nie czytaną. Muszę przyznać, że zaintrygowałaś mnie tym komentarzem i z ciekawości chyba szybciej po nią sięgnę, żeby przekonać się na własnej skórze jak wiele ma wspólnego z Puzyńską ;)

      Usuń
  6. I znowu skandal wywołujesz!
    Co zaś się książki tyczy, też nie lubię wrzucania angielskich słówek, jeżeli mamy do czynienia z polską literaturą. Po "Motylka" raczej nie sięgnę, bo szkoda mi czasu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żaden skandal! Najzwyczajniej w świecie bardzo zachwalana książka nie przypadła mi do gustu ;)

      Usuń
  7. O nie, nie cierpię, gdy w kryminale jest za mało kryminału, a miałam chęć zapoznać się z Puzyńską... :c Na pewno kiedyś wyrobię sobie własne zdanie, ale na tę chwilę czuję się zasmucona tym, że z kryminału zrobiła się obyczajówka. :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kryminalna obyczajówka to dobre określenie, a ja niestety też jestem smutna, że wyszło tak, a nie inaczej...

      Usuń
  8. Czytałam "Utopce" Katarzyny Puzyńskiej i bardzo mnie wciągnęły. W "Utopcach" również jest wątek obyczajowy, ale ani trochę mi nie przeszkadzał :). Bardzo denerwowała mnie za to Klementyna Kopp. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klementynę Kopp miałam ochotę zabić od pierwszej chwili pojawienia się w fabule! Ja za obyczajami nie przepadam, a szczególnie takimi pojawiającymi się znienacka - jeżeli sama się na niego świadomie zdecyduję, to oczywiście mogę czytać ;)

      Usuń
  9. Hmmm. To mam teraz dylemat. Do tej pory nie czytałam żadnej książki tej autorki, a widzę je wyłażące zewsząd i spotykałam się raczej z samymi pozytywnymi opiniami. Twoja recenzja zniechęca mnie, więc na razie wstrzymam się z tą autorką. Jak mnie kiedyś najdzie, to spróbuję przekonać się sama, czy jest w moim guście. Póki co, mam co czytać ;-). Do Bondy się nie zniechęcaj. "Pochłaniacza" i "Okularnika" mogę szczerze polecić. Pozdrawiam,
    Zaczytana do samego rana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz, właśnie słyszałam, że Bonda i Puzyńska mają wiele wspólnego, więc skoro podobały Ci się powieści jednej autorki, to i druga powinna Ci podejść ;) A ja będę się trzymać od nich z daleka :D

      Usuń
  10. Nie czytałam więc nie wiem, po której czytelniczej stronie stanę, ale "Motylka" mam w domu i liczę na to, że niedługo sama zweryfikuję, czy Lipowo będę odwiedzać regularnie. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii, ale coś czuję, że nie będziesz zawiedziona ;)

      Usuń
  11. Nie jesteś sama, i mnie "Motylek" bardzo głęboko rozczarował (pisałam o tym w zeszłym roku, wylewając żal bardzo zbliżony do Twojego :-)). Ale bodajć tam ta obyczajówka: ale ci bohaterowie tacy potwornie antypatyczni w tym, że zachowują się tak okropnie papierowo, ten wyciągnięty z kieszeni (i zbioru klisz) morderca, to powtarzanie tytułów w kółko, a już nieprawdopodobne zbiegi okoliczności, niewykończone wątki albo wykończone pobieżnie, to wszystko potrafi zmęczyć i zniechęcić. Cały czas się zastanawiam, czy dalej jest lepiej, ale jeszcze się nie skusiłam na kolejne części ;-).

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.